niedziela, 9 lipca 2017

Prolog

     W pokoju panowała całkowita cisza. Jedyne, co można było usłyszeć, to tykanie zegara, zawieszonego nad futryną drzwi.
     Siedziałem na kanapie i patrzyłem na moją starszą siostrę. Złość, zaskoczenie, niechęć. Właśnie takie uczucia mnie wypełniały. Prośba mojej siostry była co najmniej śmieszna.
— Jak to: wyjeżdżasz? Niecałe dwa miesiące przed ślubem, a ty chcesz sobie wyjechać? Cholera, dlaczego ja mam być z tym wszystkim na głowie? Czemu mi to zostawiasz? – spytałem zły.
— Bo jesteś moim braciszkiem – pogłaskała mnie po dłoni, delikatnie się uśmiechając. 
Podniosłem lewą brew i spojrzałem na nią jak na kosmitę. Zrozumiała.
— Och! No proszę cię. Musisz nam pomóc.
Zarzuciłem głowę do tyłu i, ze świstem, wypuściłem powietrze. Chwilę popatrzyłem w sufit, po czym ponownie przeniosłem wzrok na siostrę. 
— Doskonale wiesz, że nie lubię Adama. Poza tym, cholera, mam wakacje. Dobrze wiesz, jak zapieprzam na studiach, a potem jeszcze w pracy. Myślałem, że sobie poimprezuję, może gdzieś wyjadę. Mam dopiero dwadzieścia dwa lata. Nie mam ochoty być czyjąś nianią. A już na pewno nie zarozumiałego dupka po trzydziestce... 
— Adam cię lubi! – przerwała mi, głupio się ciesząc. Musiałem bardzo się powstrzymać, aby nie wybuchnąć śmiechem.
— Doprawdy? Bo, o ile dobrze pamiętam, nie tak całkiem dawno powiedział mi, że mnie nie znosi. Pamiętasz? To było w wigilię – przypomniałem, w razie gdyby chciała udawać, że nic takiego nie miało miejsca.
— Proszę cię. Agnes mnie potrzebuje. Dopiero niedawno pozwolili jej przejść na wózek inwalidzki. Chciała, abym była z nią, kiedy będzie od nowa uczyć się chodzić. Muszę tam lecieć.
— Dlaczego akurat ty? – spytałem. Średnio mnie obchodziło, że zachowywałem się jak bezduszny dupek. 
I nie, nie byłem żadnym buntownikiem. Co to, to nie. Po prostu nie przejmowałem się rzeczami, które mnie nie dotyczyły. Jasne, przykra sprawa, że ktoś miał wypadek i musiał od nowa nauczyć się chodzić. No ale sorry, Agnes nie była jedyna na świecie, która przez takie coś przechodziła.
— Bo nie ma nikogo innego. Boże, Ian, nie bądź taki podły i się zgódź! Proszę! – dodała. 
Westchnąłem ostentacyjnie, chcąc raz jeszcze podkreślić swoją ogromną niechęć.
— Dobra. Ale dzwoni do mnie tylko wtedy, kiedy naprawdę będzie potrzebował pomocy, okej? Nie mam zamiaru poświęcać mu więcej uwagi, niż to konieczne. I żeby było jasne, robię to tylko dla ciebie, stara zołzo – uśmiechnąłem się. 
Siostra zapiszczała i mocno mnie przytuliła. 
— Dziękuję! Jesteś moim najwspanialszym braciszkiem! – wykrzyczała mi do ucha. Rozbawiony, pokręciłem głową. Czasami zapominałem, że było ode mnie starsza o prawie dziesięć lat.
— Może dlatego, że jedynym? – zasugerowałem delikatnie, mocniej ją przytulając. Będę za nią tęsknił. Miesiąc to całkiem długi okres czasu.
— Ćśśś...
— Jak Adam zareagował na to, że mam się nim "zajmować" – spytałem, palcami robiąc w króliczki.
— Ach, on jeszcze nic nie wie. Dopiero mu powiem.
— Co?! – zacząłem mocno kaszleć, krztusząc się jabłkiem, które właśnie ugryzłem. – Zwariowałaś?!

Tak jak wspominałam, wzięłam udział w konkursie przeciwko homofobii. Kolejnym etapem jest działanie przeciw homofobii i propagowanie tego. Ja postanowiłam napisać o tym opowiadanie. Oczywiście na potrzeby Wattpada i innych portali, na których publikuję swoje prace, pozmieniam pewne rzeczy, niektóre dodam, a inne odejmę. 
Piszcie, co sądzicie! Pozdrawiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz